poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział siódmy

Dzisiaj właśnie miał się odbyć ten mecz. Wiadomo mi, że ten mecz to gra o wszystko, albo wygrają za trzy punkty i pojadą na Final Four, albo do Ankary gdzie ma się właśnie odbyć ta uroczystość wylatują przeciwnicy. Ostatnio również doszłam do wniosku, że powinnam pójść w końcu na swoje, wziąść swoje życie we własne ręce, zacząć jakoś normalnie zarabiać. Rozglądałam się na necie za jakimś niewielkim mieszkaniem. Znalazłam nawet kilka fajnych propozycji, ale jeszcze muszę pogadać o tym z mamą, co w ostatnich tygodniach staje się trudne do osiągnięcia. Również w ostatnim czasie spędzam dużo czasu z Marcelo, w jakiś sposób zbliżyliśmy się do siebie, jednak nadal traktuję go jako przyjaciela. Ma bardzo ciekawy charakter, który mi jak najbardziej odpowiada. Kto wie... Może coś z tego będzie... Jednak myślę, że nie teraz, teraz muszę to wszystko jakoś ogarnąć, ustabilizować się jakoś. Na dzisiejszy mecz ubrałam się w czarne spodnie, biało-czerwoną koszulę w kratę i oczywiście moja ulubiona część garderoby czyli czarna, skórzana kurtka. Na nogi założyłam conversy. Skoro to mecz to chyba w szpilkach nie pójdę. Po przyjechaniu na miejsce taksówką weszłam na halę, zajęłam swoje miejsce. Patrzyłam na tych siatkarzy jak się rozgrzewają, słuchałam muzyki puszczanej na całą halę. Atmosfera była bardzo miła, przyjazna. Kiedy spojrzałam za siebie ujrzałam ku górze wznoszące się bluzki w czerwono-białe pasy. "Ciekawe dlaczego taki zbieg okoliczność"- pomyślałam od razu. Po drugiej stronie budynku były z kolei biało-żółte koszulki z flagą własnie z takimi samymi kolorami. Zignorowałam to i znów przeniosłam wzrok na siatkarzy wykonujących ataki, przyjęcia, wystawę. Pewnie dziwicie sie skąd ja takie nazwy znam, a troche się grało i pamięta się z treningów siatkówki z Marcelo. On jest świetnym nauczycielem. Kiedy wszyscy zebrali się w jednym gronie dwaj mężczyźni z przeciwnych drużyn podeszli do siebie, przywitali się, czekaj... to chyba byli kapitanowie drużyn. Następnie wszyscy zawodnicy przywitali się z przeciwną dużyną podając sobie rękę pod siatką. Po przywitaniu drużyn zostali przedstawieni sędziowie, później trenerzy obu drużyn i wkońcu wyjściowa szóstka czyli zawodnicy, którzy będą właśnie grali. I w końcu zaczął się mecz. Trybuny śpiewali, no właśnie tylko co śpiewali? Zrozumiałam tlyko słowa:"Sovia Najlepsza Jest, Sovie Trzeba Szanować". I własnie teraz zdążyłam zauważyć, że biało-czerwone koszulki mają zawodnicy Asseco, a żółto-białe przeciwnicy. "Spostrzegawcza jesteś Claudia"- pomyślałam. Mecz zaczął się od serwisu posłanego w stronę mojej drużyny, chwila... czy mogę ją nazwać moją drużyną? Przecież i tak nic o niej nie wiem, ale okej będę ją nazywała "moja drużyna". Pierwszy punkt był dla nas, dzięki świetnemu atakowi posłanemu w sam róg boiska. Ten atak był praktycznie nie do obronienia, dlatego nie dziwiłam się tamtej drużynie. I tak zleciał cały set, na korzyść naszej drużyny. Po tch dwudziestu zdobytych pnktach przeciwnej drużyny można powiedzieć, że są bardzo silni i grają z niesamowitą siłą. Siedziałam praktycznie przy komenatatorach meczu, a jednocześnie przy samym trenerze i zakownikach klubu. Pewnie nie jeden kibic by mi zazdrościł tej miejscówki... Słyszałam niemal każde słowo trenera, bo on się tak darł, z resztą nie dziwię mu się... Cała hala przekrzykiwała się różnymi piosenkami związanymi z ich drużyną. I jeszcze do tego muzyka na całą hale. Drugi set wyszedł źle, nasi przegrali 21:25. Cóż, Marcelo mówił, że kto zdobędzie pierwszy trzy sety wygrywa, może być też dogrywka czyli tzw. "tie-break", kiedy obie drużyny mają po dwa sety. Skomplikowana ta gra, ale wiem, że ci siatkarze nie bez powodu wybrali ten zawód. Oni po prostu to kochają, lubią grać, zdobywać punkty, walczyć aby każda piłka została przebita, aby żadna nie wpadła w boisko. Wiem, że oni grają po to aby wygrywać. Wiem, że w tej grze jest niesamowity szacunek dla przeciwinika, jednak może na boisku tego nie widać. W końcu te dwa sety dobiegły końca, i zaczął się tie-break, czyli dogrywka. W setach było oczywiście 2:2, atmosfera była nerwowa, jednak pełna nadziei. Wiem, że w dogrywce gra się do piętnastu punktów. Widziałam w oczach siatkarzy to wyczerpanie, a jednocześnie zawzięcie i wiarę w wygraną. Przed punktem, możliwe, że roztrzygającym mecz wszyscy wstali, hala umilkła. Serwis naszej drużyny został posłany w... aut, czyli wygranej jeszcze nie ma. Później serwis, niedokładne przyjęcie i atak z krótkiej, nieskuteczny, ponieważ zablokowany, punkt dla przeciwnika. Teraz z kolei piłkę meczową mają przeciwnicy, czyli jeżeli oni zdobędą ten punkt wygrają całe widowisko i polecą do Ankary. Serwis, bez przyjęcia, nasza drużyna pozostawiła piłkę samą, która z pozoru była posłana w aut. Jednak, challange czyli sprawdzenie kamerami widziało co innego. Tak, to koniec meczu. Nasza drużyna przegrała i nie pojedzie do Ankary na Final Four. W kibicach naszej drużyny widziałam łzy, na ustach siatkarzy ujrzałam wyczerpanie, bezsilność i smutek. Tak bardzo było mi ich żal, kibiców również. Siedzieli i patrzyli jak jak przeciwnicy cieszą się. Pewnie źle się czuli widząc to. Po pożegnaniu cyzli podaniu sobie rąk pod siatką przeciwnikom cała hala schodziła na dół, do siatkarzy. Pewnie chcieli autograf, lub zdjęcie z ulubieńcem. To mi zaimponowało, że siatkarze mimo przegranej mieli jeszcze siłę uśmiechać się do zdjęcia, podpisywać kartki sowim podpisem. Zaimponowało mi również kibice, którzy mimo przegranej mówili"Dziękujemy Resovio". To było piękne, i to jest właśnie magia siatkówki.

Witajcie. Rozdział napisany był w sobotę, nie chciałam go w tak małym odstępie dodawać więc dodaje dzisiaj. Chciałam was trochę przybliżyć do mojej osobistej pasji-siatkówki. Nie ukrywam, że czasami mogą się pojawić elementy siatkówki.Pierwszy raz jestem z rozdziału na prawdę zadowolona.
Od dzisiaj aby kolejny rozdział mógł się pojawić muszą być co najmniej 3 komentarze. Jeżeli w ciągu miesiąc nie będzie osiągnięta ta liczba, dopiero wtedy dodam. Oceńcie rozdział. : ) xoxo

3 komentarze:

  1. Hej! ;-)
    Nawet nie pamiętam, czy zdążyłąm skomentować poprzedni rozdział. Jeśli nie, to bardzo cię przepraszam. Musiałam to pominąć. Jak zwykle pozywywnie mnie zaskakujesz. Z każdym rozdziałem chcę coraz więcej i wiecej. hahah ;-D Rozdział jak zwykle jest cudowny, i jak zwykle zaczynma brakować mi słów. Mam nadzieję, że jak najszybciej wstawisz kolejny. Życzę weny ;-) Buziaczki Kate ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomom..
    To jest cudowne.
    Ciekawe co dalej

    Na moim blogu pojawił się Rozdział 9.
    Zapraszam.

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    . ~ Misiaczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział wciąga mnie za ręce do czytania . Czekam na next ;)
    Mam nadzieję że wpadniesz I pozostawisz komentarz :
    http://loved-you-firstt.blogspot.com/?m=1

    2. http://black-fan-fiction.blogspot.com/p/prolog_28.html?m=1
    So,goodbye :)
    Niegrzeczny Aniołek

    OdpowiedzUsuń