piątek, 7 marca 2014

Rozdział ósmy

Ostatnio w moim życiu dokonały się wiele zmian, m.in. zamieszkałam we własnym mieszkaniu, bł dla mnie wystarczający: sypialnia, łazienka, niewielki salon połączony z kuchnią. W ostatnim czasie równie moje serce przedzieliło się na pół. Jedna połówka należała do Marcelo, tak w końcu zostaliśmy parą, kocham tego człowieka. W końcu umiałam poczuć się w pełni szczęśliwa i bezpieczna w towarzystwie mężczyzny. Drugą połówkę, zaś zajęła drużyna siatkarska, a mianowicie Asseco Resovia Rzeszów. Marcelo jednak nie jest o nią zazdrosny, o dziwo, bo jeżeli popatrzę się na jakiegoś faceta zbyt długo on od razu reaguje tłumacząc się, że chce abym była bezpieczna... Również ostatnimi czasy Zayn ciągle wysyła do mnie sms-y o to, aby się spotkać. Ale jak ja mam to zrobić skoro w jego towarzystwie przypominają mi się te wszystkie chwile spędzone razem, piękne chwile. Nie umiem na niego tak po prostu patrzeć bez żadnych uczuć... Nie wiem ... Może coś jeszcze gdzieś głęboko siedzi we mnie uczucie do niego, ale jeżeli nawet to jest ono małe, ale jednak jest. Czytając te sms-y usuwałam je od razu. Marcelo nie wie kim jest Zayn, na razie chcę aby tak zostało. On nie daje mi spokoju po prostu, co kilka minut albo dzwoni albo pisze sms-a. Mój chłopak się denerwuje, że ktoś chce się za wszelką cenę ze mną spotkać. Tłumaczyłam się, że to moja koleżanka z którą się pokłóciłam i o której nie chce na razie słyszeć. To były kompletne brednie.
- Może lepiej pogadaj z nią, bo ci spokoju nie da. -widać było, że to go coraz bardziej irytowało. Po niedługim namyśle postanowiłam, że spotkam się z "koleżanką" czyli Zayn'em. Muszę mieć to już z głowy. Szybko odpisałam mu, że spotkamy się zaraz w kawiarni. Od razu uzyskałam odpowiedź, która była tylko potwierdzeniem. Szybko sięgnęłam po kurtkę i wyszłam z niechcianym uśmiechem na ustach. Od razu kiedy wyszłam na klatkę schodową uśmiech zniknął. Muszę wytrzymać. Szłam i nie mogłam powstrzymać myśli w których ciągle widziałam obrazek jego uśmiechu, tak śmiał się oglądając nasze stare zdjęcia z dzieciństwa. Przeżyliśmy tyle lat, wiem, że nasze rozstanie to nie była moja wina, ale przecież nie mogłam temu zapobiec. Dotarłam na miejsce, oczywiście Zayn był przede mną i patrzył w okno, pewnie wyczekiwał mnie. Usiadłam na przeciw niego. Nie umiem, po prostu nie umiem spokojnie siedzieć w jego towarzystwie i patrzeć mu prosto w oczy. Z tego powodu zaczęłam rytmicznie stukać palcami o stolik.
- Przestań. - powiedział oschle. Ja automatycznie przestałam.
- Cześć. -mówiłam patrząc w okno. Szukałam jakiegoś miejsca gdzie nie miałam go w zasięgu swojego wzroku.
- Cześć. -odpowiedział . - Co u ciebie słychać? -tym razem jego ton był milszy.
- Ściągnąłeś mnie tutaj aby zapytać się mnie co u mnie słychać? Słychać bardzo dużo ... -mówiłam, tak spojrzałam mu w oczy, jednak i tak po chwili one napełniły się łzami.
- Chcę być miły, wiem, że narobiłem hałasu w twoim życiu i zawiodłaś się na mnie, ale...
- Przestań pierdolić, wiem jaka jest prawda i tłumaczyć się nie musisz... Tak, spiepszyłeś wszystko i tak po prostu wyjechałeś, i po tych kilku latach oczkujesz, że ci wybaczę bo dopiero teraz nabrałeś odwagi na to aby się ze mną spotkać? Nie, mój drogi, nigdy ci tego nie wybaczę. -mówiłam ze złością w oczach jak i w moim tonie głosu.
- Nie, nie po to tutaj przyjechałem i ściągałem Cię tutaj. Chciałem mieć jakiś z tobą kontakt, nie chcę tego jakby wspólnego dzieciństwa tak po prostu zniszczyć. A tak właściwie to chciałem cię o coś zapytać. -przerwał, spojrzał na mnie, ja na jego. Wzrokiem odpowiedziałam mu, że czekam na jego pytanie. - Ty nadal coś do mnie czujesz? Nadal mnie kochasz? Proszę, odpowiedz. Mam już narzeczoną, za kilka miesięcy planujemy się pobrać, przyjechałem tu tylko po to aby cię o to zapytać. -skończył. Czekał na moją odpowiedź. której nie otrzymał. Automatycznie z moich oczu popłynęły łzy. Wyszłam z tego miejsca, nie umiem odpowiedzieć mu na to pytanie. Właściwie to sama się zastanawiam, czy go kocham, czy może nie? Nie, w takim stanie nie mogę wrócić do mieszkania, gdzie Marcelo pewnie na mnie czeka. Pójdę do domu, mama o tej porze jest w pracy więc nikt nie będzie mi przeszkadzał. Przecież klucze jeszcze mam.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Weszłam do domu, zamknęłam go. Kiedy wysunęłam szafkę pod telewizorem ujrzałam stare albumy, postanowiłam, że pooglądam i powspominam sobie trochę. Usiadłam z albumem na kolanach, przykryta kocem i oglądałam. Na zdjęciach był Zayn, była Caroline, byłam ja... Od razu wszystkie wspomnienia wróciły. Te chwile, kiedy najgorszą rzeczą było to, jak mama wołała nas do domu... Te chwile, kiedy przebywaliśmy ciągle na świeżym powietrzu, niezależnie od tego jaka była pora roku... Te chwile kiedy każdy miał zdarte kolana, od wyścigów na rowery i upadkach... Kiedyś zawsze się podnosiliśmy i śmiałyśmy się z naszych upadków, teraz w dorosłym życiu tak nie jest, wręcz przeciwnie. Wręcz płaczemy z powodu naszych słabszych chwil. Chciałabym wrócić do tamtego czasu, kiedy największą porażką życiową było dostanie w szkole 1, czy przegranie w jakąś zabawę. Nagle moje myśli, wspomnienia przerwał dzwonek do drzwi. Kto to? Przecież mama miałaby na pewno klucze, z resztą nie wiedziałaby, że jestem tutaj. Marcelo też raczej nie, Zayn również... Spojrzałam przez okno, zobaczyłam nieznane mi auto. Szybko przetarłam łzy i podeszłam do drzwi, otworzyłam je. W drzwiach ukazał mi się starszy mężczyzna, nieznany mi. Czekaj, czekaj... Nie, ja go znam... Nie! To nie może być prawda! Ale jak to?! ?!
I znowu zaczął się potok łez na moich policzkach... Nie umiałam uwierzyć w to co widzę...



Siemka. Jak obiecałam, kiedy pojawiły się 3 komentarze dokończyłam już dawno zaczęty rozdział. Nie myślałam, że wytrzymam tyle bez dodawania jakiegokolwiek postu. Może macie jakieś pomysły na to, kogo ujrzała Claudia? Przypuszczenia mile widziane. Rozdział podoba mi się, jestem zadowolona z końcówki. Ale sami oceńcie.
Aby kolejny rozdział pojawił się muszą pojawić się również 3 komentarze. Inaczej dokładnie za miesiąc dodam kolejny rozdział. 
Oceniajcie rozdział, proszę o szczerość.
Korzystając z okazji to życzę wszystkiego co najlepsze czytelniczkom bloga z okazji dnia Kobiet :* Spełnienia marzeń! xoxo

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział siódmy

Dzisiaj właśnie miał się odbyć ten mecz. Wiadomo mi, że ten mecz to gra o wszystko, albo wygrają za trzy punkty i pojadą na Final Four, albo do Ankary gdzie ma się właśnie odbyć ta uroczystość wylatują przeciwnicy. Ostatnio również doszłam do wniosku, że powinnam pójść w końcu na swoje, wziąść swoje życie we własne ręce, zacząć jakoś normalnie zarabiać. Rozglądałam się na necie za jakimś niewielkim mieszkaniem. Znalazłam nawet kilka fajnych propozycji, ale jeszcze muszę pogadać o tym z mamą, co w ostatnich tygodniach staje się trudne do osiągnięcia. Również w ostatnim czasie spędzam dużo czasu z Marcelo, w jakiś sposób zbliżyliśmy się do siebie, jednak nadal traktuję go jako przyjaciela. Ma bardzo ciekawy charakter, który mi jak najbardziej odpowiada. Kto wie... Może coś z tego będzie... Jednak myślę, że nie teraz, teraz muszę to wszystko jakoś ogarnąć, ustabilizować się jakoś. Na dzisiejszy mecz ubrałam się w czarne spodnie, biało-czerwoną koszulę w kratę i oczywiście moja ulubiona część garderoby czyli czarna, skórzana kurtka. Na nogi założyłam conversy. Skoro to mecz to chyba w szpilkach nie pójdę. Po przyjechaniu na miejsce taksówką weszłam na halę, zajęłam swoje miejsce. Patrzyłam na tych siatkarzy jak się rozgrzewają, słuchałam muzyki puszczanej na całą halę. Atmosfera była bardzo miła, przyjazna. Kiedy spojrzałam za siebie ujrzałam ku górze wznoszące się bluzki w czerwono-białe pasy. "Ciekawe dlaczego taki zbieg okoliczność"- pomyślałam od razu. Po drugiej stronie budynku były z kolei biało-żółte koszulki z flagą własnie z takimi samymi kolorami. Zignorowałam to i znów przeniosłam wzrok na siatkarzy wykonujących ataki, przyjęcia, wystawę. Pewnie dziwicie sie skąd ja takie nazwy znam, a troche się grało i pamięta się z treningów siatkówki z Marcelo. On jest świetnym nauczycielem. Kiedy wszyscy zebrali się w jednym gronie dwaj mężczyźni z przeciwnych drużyn podeszli do siebie, przywitali się, czekaj... to chyba byli kapitanowie drużyn. Następnie wszyscy zawodnicy przywitali się z przeciwną dużyną podając sobie rękę pod siatką. Po przywitaniu drużyn zostali przedstawieni sędziowie, później trenerzy obu drużyn i wkońcu wyjściowa szóstka czyli zawodnicy, którzy będą właśnie grali. I w końcu zaczął się mecz. Trybuny śpiewali, no właśnie tylko co śpiewali? Zrozumiałam tlyko słowa:"Sovia Najlepsza Jest, Sovie Trzeba Szanować". I własnie teraz zdążyłam zauważyć, że biało-czerwone koszulki mają zawodnicy Asseco, a żółto-białe przeciwnicy. "Spostrzegawcza jesteś Claudia"- pomyślałam. Mecz zaczął się od serwisu posłanego w stronę mojej drużyny, chwila... czy mogę ją nazwać moją drużyną? Przecież i tak nic o niej nie wiem, ale okej będę ją nazywała "moja drużyna". Pierwszy punkt był dla nas, dzięki świetnemu atakowi posłanemu w sam róg boiska. Ten atak był praktycznie nie do obronienia, dlatego nie dziwiłam się tamtej drużynie. I tak zleciał cały set, na korzyść naszej drużyny. Po tch dwudziestu zdobytych pnktach przeciwnej drużyny można powiedzieć, że są bardzo silni i grają z niesamowitą siłą. Siedziałam praktycznie przy komenatatorach meczu, a jednocześnie przy samym trenerze i zakownikach klubu. Pewnie nie jeden kibic by mi zazdrościł tej miejscówki... Słyszałam niemal każde słowo trenera, bo on się tak darł, z resztą nie dziwię mu się... Cała hala przekrzykiwała się różnymi piosenkami związanymi z ich drużyną. I jeszcze do tego muzyka na całą hale. Drugi set wyszedł źle, nasi przegrali 21:25. Cóż, Marcelo mówił, że kto zdobędzie pierwszy trzy sety wygrywa, może być też dogrywka czyli tzw. "tie-break", kiedy obie drużyny mają po dwa sety. Skomplikowana ta gra, ale wiem, że ci siatkarze nie bez powodu wybrali ten zawód. Oni po prostu to kochają, lubią grać, zdobywać punkty, walczyć aby każda piłka została przebita, aby żadna nie wpadła w boisko. Wiem, że oni grają po to aby wygrywać. Wiem, że w tej grze jest niesamowity szacunek dla przeciwinika, jednak może na boisku tego nie widać. W końcu te dwa sety dobiegły końca, i zaczął się tie-break, czyli dogrywka. W setach było oczywiście 2:2, atmosfera była nerwowa, jednak pełna nadziei. Wiem, że w dogrywce gra się do piętnastu punktów. Widziałam w oczach siatkarzy to wyczerpanie, a jednocześnie zawzięcie i wiarę w wygraną. Przed punktem, możliwe, że roztrzygającym mecz wszyscy wstali, hala umilkła. Serwis naszej drużyny został posłany w... aut, czyli wygranej jeszcze nie ma. Później serwis, niedokładne przyjęcie i atak z krótkiej, nieskuteczny, ponieważ zablokowany, punkt dla przeciwnika. Teraz z kolei piłkę meczową mają przeciwnicy, czyli jeżeli oni zdobędą ten punkt wygrają całe widowisko i polecą do Ankary. Serwis, bez przyjęcia, nasza drużyna pozostawiła piłkę samą, która z pozoru była posłana w aut. Jednak, challange czyli sprawdzenie kamerami widziało co innego. Tak, to koniec meczu. Nasza drużyna przegrała i nie pojedzie do Ankary na Final Four. W kibicach naszej drużyny widziałam łzy, na ustach siatkarzy ujrzałam wyczerpanie, bezsilność i smutek. Tak bardzo było mi ich żal, kibiców również. Siedzieli i patrzyli jak jak przeciwnicy cieszą się. Pewnie źle się czuli widząc to. Po pożegnaniu cyzli podaniu sobie rąk pod siatką przeciwnikom cała hala schodziła na dół, do siatkarzy. Pewnie chcieli autograf, lub zdjęcie z ulubieńcem. To mi zaimponowało, że siatkarze mimo przegranej mieli jeszcze siłę uśmiechać się do zdjęcia, podpisywać kartki sowim podpisem. Zaimponowało mi również kibice, którzy mimo przegranej mówili"Dziękujemy Resovio". To było piękne, i to jest właśnie magia siatkówki.

Witajcie. Rozdział napisany był w sobotę, nie chciałam go w tak małym odstępie dodawać więc dodaje dzisiaj. Chciałam was trochę przybliżyć do mojej osobistej pasji-siatkówki. Nie ukrywam, że czasami mogą się pojawić elementy siatkówki.Pierwszy raz jestem z rozdziału na prawdę zadowolona.
Od dzisiaj aby kolejny rozdział mógł się pojawić muszą być co najmniej 3 komentarze. Jeżeli w ciągu miesiąc nie będzie osiągnięta ta liczba, dopiero wtedy dodam. Oceńcie rozdział. : ) xoxo

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział szósty

Co się ze mną stało? Nie pamiętam już kiedy czułam takie motyle w brzuchu, nie pamiętam kiedy moje serce biło jak opętane w towarzystwie mężczyzny. Trzy lata, dokładnie od trzech lat nie byłam z żadnym chłopakiem. Wiem, dziwne. Nie umiem teraz nikomu zaufać. Boję się... Boję się, że zostanę skrzywdzona. Nie chcę tego. Już raz czułam ten ból, ból mojego serca wypełnionego złością. Myślałam, chodząc wokoło różnych samochodów. W końcu tak dawno nie czułam tego zapachu. Czułam się tutaj niemal jak w domu.
- Dzień dobry Pani, pomóc w czymś? -zapytał elegancko ubrany mężczyzna.
- Nie dziękuję. -odpowiedziałam jakby nie zwracając na niego uwagi.
- A ma pani zamiar coś kupić?
- Nie. -niemal krzyknęłam.
- No to przepraszam, ale proszę wyjść. Ten salon samochodowy jest dla osób kupujących, a nie błąkających się bez celu po budynku. Tam są drzwi- mówił przesadnie miło.
Idąc w stronę wyjścia pokazałam mu tylko środkowego palca. Szybko wyszłam ze złością. Kiedy zobaczyłam, że motocykl i ten mężczyzna są jeszcze przed budynkiem przez moje ciało przeszły przyjemne ciarki.
- O, kogo ja tu widzę. Piękna dość szybko wróciła. -mówił z wielkim uśmiechem.
- Sarkazm? -odpwiedziałam. Moje kąciki ust uniosły się ku górze. kiedy tylko spojrzałam w jego ciemne tęczówki czułam jak moje serce szybciej biło. Ej... ? Co mi się dzieje? Dlaczego? Przecież to tylko zwykły mężczyzna, a zachowywałam się co najmniej jakbyś umówiła się z Tony'm* .
- Marcelo mi na imię. -spojrzałam na niego bez słowa. - Może przedstawisz się?
- Claudia, coś jeszcze? -odpowiedziałam. Na moim policzku poczułam krople. Chwila, deszcz? Przecież dopiero chwilę temu było jeszcze słońce. Uniosłam głowę ku górze i zobaczyłam nad nami czarne chmury. No pięknie, jeszcze tego mi brakowało.
- Tak, chcę o Tobie wiedzieć wszystko.
- Doprawdy?
- A czy wyglądam jakbym żartował? -zaśmiałam się cicho, patrząc w bok.
- A może księżniczkę gdzieś podwieźć? -nasunął kolejne pytanie.
- Jeżeli taxi to skorzystam. -w końcu coś z siebie wydusiłam
-A jeśli nie?
- A jeśli nie to trudno, wrócę sama. -uniosłam brew ku górze.
- W takim razie od dzisiaj robię za taksówkę. -zaśmiałam się. Usiadłam tuż za nim. Podwiózł mnie pod mój dom.
- Dziękuję. -zeszłam z maszyny. Szłam w stronę mojego domu kiedy Marcelo zawołał.
- Eee ... Zapłata. -powiedział.
- Niestety nie posiadam pieniędzy przy sobie. -zaśmiałam się.
- Może być coś innego. Np. hmm... buziak? -pokazał policzek. Podeszłam do niego. Kiedy chciałam przejść do "zapłaty" on szybko przekręcił głowę i przez to pocałowałam go prosto w usta.
- Ejj ... To nie było fair. -mówiłam jakby obrażona. W końcu weszłam do domu.
                                                                 ~*~
Do tego meczu zostało dwa dni, pewnie Ci siatkarze mordują się na treningach. Ja tymczasem postanowiłam, że pójdę na siłkę, poćwiczę, porozciągałam się. W planach miałam jeszcze nauczenie się grać w tę siatkówkę. Przydałoby się... Iść na mecz gry o której się nic nie wie. Pewnie setki osób biłoby się o to miejsce w którym ja będę siedziała, a ja bym tak po prostu nie poszła? To nie byłoby zdecydowanie fair. Więc zgodnie z moimi zamierzeniami udałam się na siłownię. Była dość daleko, pojechałam taksówką. Przebrałam się w szatni i poszłam ćwiczyć. Podczas rozciągania mięśni poczułam oddech na moich włosach, dotyk na moim ramieniu. Momentalnie odwróciłam głowę przerywając czynność.
- Marcelo? - na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Claudia?
- Ty mnie prześladujesz czy jak? -zaśmiałam się. Mężczyzna zostawił to bez odpowiedzi. Ćwiczyliśmy razem, trochę dowiedzieliśmy się o sobie.
- Lubisz siatkówkę? -zapytałam przerywając niezręczną ciszę.
- Tak, zdarzało się chodzić na jakieś mecze w okolicy. A czego pytasz? -mówił przerywając ćwiczenia.
- Ostatnio koleżanka zarezerowała sobie bilet, ale zachorowała i oddała mi ten bilet. - wymyśliłam coś szybko.  - I problem w tym, że ja nie wiem jak w to się gra. -powiedziałam z lekkim wstydem. Marcelo się tylko zaśmiał, jego uśmiech był taki uroczy.
- Chodź. -złapał mnie za rękę. Zaprowadził mnie na salę gimanstyczną. Pokazał mi jak się odbiera piłkę sposobem górnym i dolnym, jak się serwuje. Powiedział również kilka podstawowych zasad gry. Okazało się, że ten sport nie jest taki zły. Przyjemnie się gra...
Po skończonym treningu oczywiście "Moto-taxi" odwiózł mnie pod mój dom.

*Tony- członek zespołu Modestep, ulubionego zespołu Claudii 
 Rozdział jest starsznie nudy i do dupy. Wgl. pisałam co mi przychodziło na myśl, nie ważne czy to ma jakiś sens czy nie. Chce tutaj jakoś co dwa tygodnie uzupełniać, ale chyba będzie trudno. Nie mam w ogóle czasu na nic. A z resztą ... Wyrażajcie opinie w komentarzach. Wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych Walentynek. Dużooo miłości xoxo 





niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział piąty

                            ,, Przez miasta kłamstw zmuszeni biec co dnia, 
                                            by poznać jedną z prawd, 
                                                      Ty i Ja !"
                                                                    S.Grzeszczak- Księżniczka 

Ja wyszłam pierwsza z cmentarza, nie miałam ochoty iść w ciszy z matką, ta cisza mnie irytowała. Co innego było kiedy sama szłam. Wyciągnęłam z kieszeni prezent od Kosoka, to nazwisko spodobało mi się, było zabawne. Nie wiedziałam kogo mogłabym zabrać na ten mecz, nie wiedziałam czy w ogóle na niego pójdę, lecz skoro już zarezerwował miejsca to bilety na marne nie pójdą, może w końcu dowiem się jak gra się w siatkówkę. Spojrzałam na bilet, mecz miał odbyć się w sobotę, dzisiaj jest środa. największymi literami jednak na bilecie było napisane: Asseco Resovia Rzeszów vs PGE Skra Bełchatów. "Hahahaha, jakie fajne nazwy"- pomyślałam od razu i przypominałam sobie napis na bluzie Kosoka, właśnie na niej była napisana ta pierwsza nazwa. Dopiero teraz zauważyłam, że na odwrocie biletu jest przyklejona jakaś karteczka z numerem telefonu i podpisem: zadzwoń, G.Kosok. Zaśmiałam się sama do siebie i ponownie schowałam kartki z mojej kieszeni zapełnionej jakimiś papierkami. Kiedy zbliżałam się do mojego domu zobaczyłam przed progiem dość wysokiego mężczyznę, o brązowych włosach. Czekaj... Skądś go znam. Przyjrzałam się dokładniej tyle mężczyzny i nie umiałam skojrzayć kto to mógł być. Kiedy odwrócił się i ukazał twarz przypomniałam sobie, że widziałam go w towarzystwie Kosoka. On chyba też jest siatkarzem. przyśpieszyłam krok i dogoniłam wychodzącego za naszą furtkę mężczyznę.
- Cześć. -powiedziałam będąc tuż za jego plecami. On się odwrócił i spojrzał w moje oczy. Miał zły wzrok, po moim ciele przeszły nieprzyjemne ciarki.
- Znamy się? -odpowiedział oschle.
- Dzwoniłeś do naszych drzwi. -zaczęłam.
- Ach... To ty tutaj mieszkasz? Zaczekaj... Claudia tak? -od razu jego głos złagodniał. Moje kąciki ust lekko się uniosły ku górze.
- Tak, ale nie kojarzę cię.
- Może wpuścisz mnie do środka, wszystko ci wytłumaczę. - powiedział uśmiechając się. Kiedy to robił wyglądał uroczo. Pomyślałam, że skoro jest siatkarzem to nic złego mi się nie stanie. bez słowa wpuściłam go za próg. Zaprosiłam go do salonu i zapytałam czy życzy sobie coś do picia. Kiedy on złożył "zamówienie" poszłam do kuchni i nastawiłam wodę na kawę. Wsypałam do miski lays'y i zaniosłam do salonu.
- Więc, co masz mi do powiedzenia? -zaczęłam siadając wygodnie na kanapie.
- Może zacznę odbiegając od powodu mojej wizyty. Jestem Michał Kubiak.Nie wiem czy mnie znasz, jestem siatkarzem- ja tylko chrząknęłam na znak, iż wiem o tej wiadomości.
- No dobra, przejdźmy do konkretów. Jestem twoim ... -właśnie w tym momencie po domie rozległ się głos mamy "Jestem". W tym momencie Michał zaciął się i nic już nie mówił. Gwałtownie wstał, udając się do przedpokoju.
- Muszę iść, właśnie dostałem sms-a, że za chwilę mamy trening. -powiedział w pośpiechu.
- Przecież nie otrzymałeś żadnego sms-a, powiedz mi co miałeś powiedzieć i możesz iść.
- Na razie.- odpowiedział. Kiedy jego wzrok i mojej mamy zetknęły się zatrzymał się. Patrzył jej z jakąś złością w oczach. Kompletnie nie wiedziałam dlaczego. Dlaczego tylko ja w tym domu nie wiem o co w tym wszystkim chodzi? Po wyjściu Michała z naszego domu od razu zaspałam mamę pytaniami.
- Mamo, powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi? -chciałam już dowiedzieć się tej prawdy.
- O jakiej prawdzie mówisz? -mówiła obojętnie jakby nie wiedząc o co mi chodzi.
- Przecież wiesz, dlaczego Michał tak szybko wyszedł? Znacie się?
- Widzę go pierwszy raz na oczy. Najwyraźniej miał powód dla którego musiał wyjść, ale co to za przesłuchanie? -nagle zmieniła ton. Wkurzona założyłam czarne conversy i skórzaną kurtkę w tym samym kolorze. Wyszłam z domu. Przestało już padać, więc udałam się w moje ulubione miejsce z młodzieńczych lat- salonu samochodowego. Każdy wiedział, że nie kupię żadnego samochodu ale uwielbiałam patrzeć na nowe modele, czuć ten zapach samochodu. Motoryzacja była kiedyś moją pasją. Motory, samochody, tuningi- wszystko. Teraz nie mam takich zainteresowań. Przed wejściem do budynku zauważyłam motor. Obejrzałam go z każdej strony. Kiedy zatrzymałam się patrząc na jego przód usłyszałam czyiś głos zza moich pleców. Lekko się przestraszyłam.
- Piękny tak jak ty od tyłu. -powiedział nieznajomy głos. Szybko odwróciłam głowę. Moim oczom ukazał się mężczyzna, miał czarne włosy, wyższy ode mnie, ubrany w czarną skórzaną kurtkę, białą bokserkę. Wyglądał zupełnie jak jakiś gangster. Jeszcze do tego jarało od niego tytoniem.
- Niezły jest -odpowiedziałam obojętnie krzyżując ręce na moich klatce piersiowej.
- Przecie ty nie znasz się na takim sprzęcie, skarbie - patrzył na mnie takim czarujący wzrokiem od którego nie umiałam się odpędzić.
-  Żebyś się nie zdziwił. kochanie. -zupełnie nie wiem dlaczego powiedziałam to ostatnie słowo.
- Założę się że nie wiesz jaki to jest model. -powiedział siadając na swoim sprzęcie. Ja okrążyłam motor z każdej strony. Kiedy byłam za mężczyzną chwyciłam jego kurtkę i szepnęłam mu do ucha. - Założę się, że nie wiesz z jakiej firmy jest ta kurtka. -szepnęłam zadziornie. Jakoś humor i mi się polepszył.
- Pa kochanie. -odpowiedziałam wchodząc do budynku i posyłając mu buziaka. Nie wiem po co to robiłam, po co w ogóle mówiłam do niego. Oj Claudia ...

          ,, Być może kiedyś przyjdzie ktoś, kto przy mnie spokojnie zaśnie,
                   złe emocje odrzuci w bok, bo można kochać na prawdę
           być może kiedyś przyjdzie dzień, kiedy gwiazdu ułożą się w imię i
                my możemy to razem przejść i kochać zawsze nie tylko
                                                  na chwilę"
                                                               H.Skarbek ft. Shot- To nie to 

Siemka. Tylko końcówka mi się podoba, oprócz tych ostatnich dialogów. Jutro do szkoły pff.... Teraz rozdziały nie będą pojawiać się zbyt szybko. Postać jest wam pewnie dobrze znana, pojawią się też scenki podobne do tych z "Trzy metry nad niebem" czy "Tylko ciebie chcę". Po prostu musiałam dodać jakiś wątek z nim. Postać jest już w zakładce"Bohaterowie" Dobra bez zanudzania. Do następnego ;* 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział czwarty.

Za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć tej prawdy, ciągle myślałam o tym. Dzisiejszy dzień był bardzo ponury. Na niebie pojawiły się czarne chmury, z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Chciałam pozostawić te wszystkie myśli w domu i normalnie funkcjonować-lecz to stało się nie osiągalne. Poszłam więc na cmentarz znajdujący się za raz za parkiem niedaleko naszego domu. Dawno nie odwiedzałam grobu mojej siostry i ojca. Nie zważając w ogóle na deszcz wyszłam z domu bez słowa. Mama ostatnio coś nie kontaktowała, była tak cicha i zamknięta, często wychodziła na kilka godzin z domu. To było bardzo dziwne, ale miałam teraz o tym nie myśleć. Idąc chodnikiem pochłonięta w myślach nad moim życiem usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego. Był on dość wyraźny, wręcz jakby był tuż za mną. Początkowo zignorowałam go, gdyż nie przypuszczałam, że kierowca trąbi na mnie. Jednak myliłam się. Zirytowana tym dźwiękiem w końcu spojrzałam za siebie. Ujrzałam tego samego mężczyznę, tego siatkarza, który wydawało mi się jakby mnie prześladował.
- Przestań, czego chcesz? -powiedziałam stając i patrząc mężczyźnie w jego brązowe tęczówki. 
- Wsiadaj, podwiozę Cię. -odpowiedział z uśmiechem. 
- Nie dziękuję. -grzecznie odpowiedziałam i zaczęłam znowu iść. 
- Nie odpuszczę. -jechał tuż za mną. W końcu nie wiem dlaczego, ale wsiadłam do tego samochodu. Patrzyłam ciągle w okno jakby obrażona na cały świat. 
- Grzegorz Kosok jestem. Siatkarz. -powiedział patrząc na drogę i zwiększając prędkość pojazdu. 
- Claudia, nazwiska nie musisz znać- odpowiedziałam oschle. 
- Dokąd Cię zawieść? 
- Na cmentarz. -oparłam głowę o szybę, patrzyłam na przechodniów i drzewa. 
- Oł ... -widać, że się tego nie spodziewał i był zdziwiony.
- No co? Nigdy nie byłeś na cmentarzu? Nikt ci bliski nie umarł?- powiedziałam wyższym tonem głosu. 
- Nie no dobra, nic się nie stało. 
Nagle nastała cisza. Chyba tego mi trzeba było. Cisza, spokój, dźwięk jadących aut, głos płaczącego dziecka na chodniku, kłócących się ludzi przed bramą. 
- Lubisz siatkówkę? -nagle przerwał tę ciszę stając pod moim celem. 
- A dlaczego pytasz? 
- Jeśli tak to weź. - wyjął z kieszeni swojej kurtki bilet na mecz, chyba jego drużyny. Właściwie to czego on ode mnie chciał? 
- Nie dziękuję. -wysiadając złapał mnie za nadgarstek. Obróciłam głowę w jego stronę.
- Weź, zarezerwowane najlepsze miejsca. -powiedział patrząc na mnie błagającymi oczkami. Zadziało to na mnie.
- No dobra, ale nie gwarantuje, że przyjdę. - odpowiedziałam w końcu biorąc dwa bilety na mecz siatkarski. Nigdy nie przypuszczałabym, że pójdę na mecz i to siatkarski. Niezbyt interesowałam się sportem. Zamknęłam za sobą drzwi i przeszłam na drugą stronę drogi. Poszłam na cmentarz, bilety schowałam do lewej kieszeni. Szybko przekroczyłam próg cmentarza udając się prosto na grób mojej siostry. Pomodliłam się za nią, za jej duszę. Usiadłam na ławce obok grobu pokrytą licznymi kroplami deszczu. Zamknęłam oczy i ... Jakby przeniosłam się w inny świat. Świat w którym byłam wolna, robiłam co chciałam i nie miałam problemów. Jednak ta chwila zbyt długo nie trwała, przerwała ją dotyk czyjejś dłoni na moim ramieniu. Szybko obejrzałam się za mnie, była to ... Caroline? Co ona tutaj robi? Wyglądała tak pięknie, promieniała.
- Caroline? -powiedziałam, poczułam jak moje oczy napełniają się łzami. Nie wiem nawet dlaczego.
- Claudia... - nieludzka postać okrążyła ławkę i usiadła obok mnie. Ludzie przechodzący obok mnie patrzyli na mnie jak na jakąś wariatkę, ale to nie było dla mnie jakąś przeszkodą.
- Co ty... Jak to? -ledwo wyciągałam z siebie słowa.
- Spokojnie kochana. -odpowiedziała, usłyszałam bardzo wyraźne kroki. Caroline obejrzała się właśnie w tę stronę i rozpłynęła się... Zniknęła. Dlaczego ona zawsze tak szybko znika? Odwróciłam głowę i zobaczyłam mamę. Podeszła do mnie.
- Claudia, co tutaj robisz? -zapytała zdziwiona.
- Mamo, możesz mnie uznać za wariatkę, ale... -nie dokończyłam. Postanowiłam, że zostawię to dla siebie.
- Co?
- Już nic. -powiedziałam pogrążając się w myślach.

Wiem, jestem okropna, że dodaję takie króciutkie rozdziały. No ale wybaczcie mi! Kompletnie rozdział do dupy ale musiałam w końcu coś dodać. Chcę ten ostatni tydzień ferii wykorzystać na pisaniu ... :D Nie będę się rozpisywać... Sami oceńcie rozdział. 


piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział trzeci.

Zamknęłam za nami drzwi. Usiadłam na rogu skórzanej kanapy, a Zayn nadal stał i denerwująco chodził po całym salonie.
- Siadaj i mów. - powiedziałam ze złością w głosie. Dlaczego akurat dzisiaj musiał tu przyjechać? Co on mi chce do cholery powiedzieć? Pytania nasuwały mi się ciągle. Chłopak za moim "rozkazem" usiadł i zaczął mówić.
- No więc...
- No mów do cholery! - nie wytrzymywałam, chciałam się już dowiedzieć co mi chce powiedzieć i wyrzucić go, bo dzisiaj to najmniej odpowiedni moment.
- Caroline... no bo Caroline zginęła przeze mnie. - wymamrotał pod nosem.
- No w pewnym sensie tak, i tylko po to tu przyszedłeś? - odpowiedziałam już spokojniej nie rozumiejąc jego celu tej wizyty.
- Miałem romans z Caroline. Ona chciała ci o nas powiedzieć no i ja... Dosypałem jej jakieś tabletki do coli. Wiem, to ja jestem winien jej śmierci. Straciłem was obie, dlatego z tobą zerwałem i wyjechałem. Do dzisiaj nie umiem sobie z tym poradzić. - mówił mój były chłopak. On i Caroline? Nie, to nie możliwe to co on mówi. To nie może być prawdą. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Ty skurwysynu. - powiedziałam cicho patrząc jemu prosto w oczy. Jednocześnie z moich oczu płynęły gorzkie łzy.
- Wiem, że możesz być zła. Ja chce to naprawić. To co było kiedyś. Umiem teraz z tym żyć, Caroline to przeszłość. Proszę, wróć do mnie. - odparł. Chwycił w swoje ochydne dłonie moją dłoń i ścisnął. Ja automatycznie wyciągnęłam ją z tego uścisku. W jednej chwili poczułam do niego takie obrzydzenie.
- I ty masz czelność jeszcze mnie prosić o wybaczenie? Ty wiesz co ty mówisz? Zabiłeś moją siostrę! - krzyczałam wstając. Przerosło mnie już to wszystko. Jednak to nie przezemnie moja siostra zginęła.
- Wypierdalaj stąd i to już. - wskazałam mu wyjście. Usiadłam na kanapie i zakryłam dłońmi twarz. On jednak podszedł do mnie i chciał w jakiś sposób mnie pocieszyć, lecz na próżno.
- Nie słyszałeś? - krzyczałam dość głośno. W końcu On opuścił nasze mieszkanie. Nie wierzyłam, po prostu w to wszystko nie wierzyłam. Spojrzałam obojętnie na zegar wiszący na ścianie obok drzwi. Była już 13:45, a ja na 14:00 musiałam iść na trening tańca. Nieługo miał się odbyć Ogólnopolski Konkurs Jazz'owych Tancerzów. Nie mogłam zawiść trenera. Z bólem na sercu jakoś zebrałam się w te dziesięć minut i wyszłam. W drodze znowu spotkałam ich, znowu spotkałam tych samych mężczyzn, których widziałam kilka godzin temu. Byli to ci siatkarze, jednak znów jeden z nich przykuł moją uwagę. Kiedy właśnie spojrzałam na niego wsiadał do autobusu i spojrzał w moją stronę puszczając mi oczko. Szybko odwróciłam wzrok i przyśpieszyłam krok.  Całą drogę myślałam o Caroline i Zayn'ie. Nie dawało mi to spokoju. Moja Caroline mogła mi coś takiego zrobić? Nie, nie wierzyłam w to. Na treningu nie umiałam się wogóle skupić. Od razu po lekcji poszłam na cmentarz. W trudnych dla mnie chwilach chodziłam tam, patrzyłam na zdjęcie mojej siostry.
- Moja Caroline, czy to prawda co On mi powiedział? Daj mi proszę jakiś znak. - szeptałam do siebie a jednocześnie do niej, mojej siostry. Pomodliłam się jeszcze za jej duszę i odeszłam do domu. W progu krzyknełam "Jestem mamo"jednak nie usłyszałam odpowiedzi.Dziwne, przecież mama poszła tylko po zakupy. Mama z resztą jak ja nie lubiała chodzić na zakupy więc powinna już dawno wrócić. Lekko się przeraziłam. Zadzwoniłam pod jej numer, od razu włączyła się sekretarka. To mnie zdenerwowało.
-Cholera- szepnęłam do siebie. Bezradna chodziłam po pokoju nie wiedząc co dalej pocznąć. Usiadłam na kanapie, wzięłam poduszkę do ręki. Przez moją głowę przelatywały różne, najgorsze scenariusze. Nagle z nikąd usłyszałam czyiś głos. Obejrzałam się dookoła, nikogo nie było.
- Kiedyś poznasz prawdę, siostrzyczko. Poszukaj w... - głos przerwał lekki trzask drzwiami. Mama? Szybko wstałam z kanapy i kiedy ujrzałam moją rodzicielkę rzuciłam się jej na szyję jak nigdy dotąd.
- Mamo! - krzyknęłam.
- Gdzie ty byłaś? - powiedziałam z ulgą.
- Spotkałam moją starą przyjaciółkę, byłam u niej.- powiedziałam obojętnie. Mama jakaś była dziwna, jakaś zdenerwowana. Coś się stało? Całą noc nie spałam, myślałam nad tym głosem, i nad tym co mogło się przytrafić mamie. Gdzie mogłam szukać prawdy? Jaka to była prawda? Czy to był głos Caroline? Co się stało mamie?- zadawałam sobie setki pytań.

Witajcie. Cały rozdział napisałam dzisiaj, jakoś znalazłam na to czas. Wszystkie pomysły jakie przychodziły mi do głowy przez jakiś tydzień zapisałam je tutaj. Oczywiście wątki z mamą Claudii, Zayn'em i tym siatkarzem będą rozwijane. Mam wiele pomysłów. Dziękuję za miłe słowa w ostatnich komentarzach. To mnie zmotywowało. Komentujcie co myślicie na temat rozdziału. Zapraszam do zakładki"Inrofmowani". Jeżeli chcesz być informowany pozostaw w tej zakładce adres e-mail, bloga lub link do profilu na nk, a będzie informowany o nowych rozdziałach.Do następnego ;*

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział drugi.

Dzisiaj mija trzecia rocznica śmierci mojej ukochanej siostrzyczki. Nigdy jej nie zapomnę, jej pięknego uśmiechu, poczucia humoru, osobowości i całej jej! Była wręcz ideałem. Ale po co tutaj pisać wpsomnienia i tylko zalewać się łzami? Lepiej w wieczornym pacierzu pomodlić się w jej intencji a teraz zrobić coś pożytecznego. I właśnie tak zrobiłam. Poszłam do swojego pokoju, wręcz idealnie go posprzątałam, nawet wszystkie szafki przeczyściłam. Zwykle tego nie robiłam ale dzisiaj jest inny dzień niż zawsze. Nasepnie postanowiłam posprzątać salon. Więc wzięłam ze sobą odkurzacz i zeszłam na dół. Jestem teraz sama w domu, mama jest na jakiś zakupach. Ja nie mogłabym po prostu chodzić po sklepach i grzebać w tych wieszakach ... To jest takie nudne. Wracając do sprzątania... Ścierałam czysty, szklany stolik w naszym salonie nawet nie wiem dlaczego. Wcześniej oczywiście zrobiła to moja mama bo mi jak zwykle się nie chciało. W między czasie sięgnęłam po pilot i wcisnęłam czerwony guzik. Akurat w Telewizji leciała siatkówka? Co to jest? Jakiś nowy sport? Nigdy o nim nie słyszałam, no może kiedyś tam... Wzruszyłam ramionami, właściwie to nie miałam ochoty oglądać TV. Sprzątając nuciłam sobie moją ulubioną piosenkę. W pewnym momencie moją myśleniową ciszę przerwały okrzyki. Dochodziły one z telewizji. Spojrzałam na plazmę, na ekranie szalało, biegało kilkunastu prze szczęśliwych mężczyzn. Zupełnie nie wiedziałam dlaczego, ale przecież i tak mnie to nie interesowało, no może jednak interesowało i to bardzo co wygrali i kto wygrał. Więc usiadłam na kanapie z miotłą w ręku i przyglądałam się z nawet niezauważalnym dla mnie uśmiechem na twarzy. Wreszcie mogłam dowiedzieć się co i kto zdobył wysokie trofeum. Wygrała to nasza ojczyzna-Polska, wygrała Mistrza Europy. Nie wiem dlaczego ale nie chcę przełączyć na inny kanał. Fajnie jest popatrzeć na szczęśliwych ludzi, kiedy ty jesteś w dołku. Więc tak oglądałam tę radość i oglądałam i wcale mi się to nie nudziło. W końcu zaczeły się reklamy i odechciało mi się sprzątać. Wyłączyłam TV i poszłam na górę chowając po drodze odkurzacz. Usiadłam na łóżku i wtuliłam się w cieplutką kołderke. Wzięłam laptopa, włączyłam fejsa. Wszędzie, po prostu wszędzie byli Ci siatkarze, jednak moją uwagę przykuł jeden z nich, na koszulce mian napisane"Kosok". To nazwisko? Raczej tak... - pomyślałam. Wpisałam w GoOgle nazwisko jakie ujrzałam na koszulce jednego z siatkarzy. Weszłam w wikipedie, Wikipedia przecież wszystko ci powie. Dowiedziałam się że gra na pozycji środkowego (nawet nie wiem jaka to pozycja i gdzie stoi ale dobra), gra w Asseco Resovia Rzeszów (o, jaka fajna nazwa), jest reprezentantem Polski. Zdobył coś tam, coś tam bla bla bla... Pochłonięta w czytaniu Wikipedii usłyszałam dzwonek za drugim razem. Niechętnie odrywając się od laptopa zeszłam na dół, otworzyłam drzwi. O dziwo nie ujrzałam mojej mamy, a Zayn'a? "Co ten chuj tutaj robi? Po trzech latach przypomniał sobie o swoim rodzinnym domu i BYŁYCH przyjaciołach"- pomyślałam od razu.
- Witaj, wpuścisz mnie? - zapytałm na wstępnie opierając się o ścianę. Tak jak przypuszczałam, nic się nie zmienił. Nadal miał ten poważny wyraz twarzy jak tamtego dnia.
- A w jakim celu do mnie przychodzisz? - opowiedziałam obojętnie czekając na odpowiedź.
- Słuchaj, przyjechałam tu na kilka dni, chcę troche pogadać to wpuścisz mnie czy nie? -widocznie zirytowałam Go tym. Bez odpowiedzi wpuściłam Go.

-------------------------------------
Jak myślicie, co Zayn chce powiedzieć Claudii? Swoje propozycje dawajcie w komentarzach. I tak, wiem że krótki ale zupełnie nie ma czasu na pisanie długich rozdziałów.